Przemijanie w technice fotograficznej

Na stronie kolejne poprawki, tym razem do ponownej obróbki trafiły zdjęcia ze Skandynawii.
Spora część fotografii pochodziła jeszcze z czasów aparatu analogowego z 2003 i 2004 roku i była wykonana na slajdach Fuji Velvia i Provia. Kiedyś te zdjęcia wygrywały w konkursach, trafiały do publikacji i wywoływały efekt: wow. A dziś?
Teraz mają praktycznie jedynie wartość sentymentalną, gdy przychodzą wspomnienia o nieprzespanych nocach i fotografowaniu w czasie tzw. złotej godziny, która latem na dalekiej północy trwa całą noc. Ech…

Niestety, obecnie jakość plików ze slajdów małoobrazkowych w epoce cyfrówek jest bardzo niska. Zdjęciom brakuje ostrości, kontrastu i głębi tonalnej. Bronią się praktycznie jedynie fotografie przedstawiające „elementy ludzkie”, gdyż stanowią jakąś wartość historyczną oraz pojedyncze ujęcia z ciekawym światłem, zaś wszystkie pozostałe kolorowe krajobrazy z górami i morzem są dziś już niewiele warte…


Niech to będzie sugestią dla początkujących fotografów krajobrazu i przyrody, którzy dziś ekscytują się techniką w swoich aparatach – dużą ilością megapixeli, niespotykaną do niedawna czułością matryc i brakiem szumów czy nowym formatem nagrywania filmów, a głównym czynnikiem decydującym o wyjątkowości ich prac jest nowoczesna technika.
Oczywiście dobry zestaw foto to podstawa, sam staram się używać zawsze najbardziej zaawansowanego technologicznie sprzętu. Należy jednak pamiętać, że fotografie wyróżniające się jedynie techniką przeminą wraz z nią.

A wracając do tematu, zapraszam do odświeżonej galerii z Norwegii z czterech wypraw w latach 2003-2007. Oprócz nowych „lepszych” zdjęć cyfrowych ostało się tam trochę starych zdjęć ze slajdów. Przymknijcie więc oko i starajcie się nie doszukiwać niedoskonałości technicznych 🙂

6 thoughts on “Przemijanie w technice fotograficznej

  1. Nie umiem tego wytłumaczyć w żaden racjonalny sposób ;)) Ale mnie cały czas podobają się zdjęcia na slajdach. Mają takie specyficzne nastawienie na światło… W cieniach jest znacznie gorzej, ale to w jaki sposób slajd pokazuje światło, powoduje, że nie mogę się odkochać ;))))
    Pozdrawiam.

  2. Adam, piękne zdjęca – z dużą przyjemnością oglądam Twoje galerie.
    Co do slajdów to mam inne zdanie niż Ty.
    Poprawnie naświetlony slajd zeskanowany na prawdziwym skanerze np. Flextight X5 przewyższa jakością każdy obrazek z cyfrowych DSLR. Problem jest w tym że wiele osób skanuje na wyrobie skaneropodobnym za 1000PLN z marketu…
    Pozdrawiam i czekam na nowe zdjęcia na Twojej www.
    Piotrek

    1. Wszystkie zdjęcia slajdowe skanowane były na Nikonach Coolsacan. Ten Hasselblad Flextight X5 Scanner strasznie drogi, ponad 20 tys. dolarów. Wow 🙂

  3. Tak zajrzałem a tu dyskusja 😉 No właśnie te coolscany….;) Jak zobaczyłem co z małego obrazka potrafi wyciągnąć skaner bębnowy to od razu znalazłem kogoś z usługą skanowania na bębnie…. I to było jak kubeł zimnej wody z lodem na łeb…. Bo przy skanowaniu na bębnie usługodawcy nie liczą ceny z ramkę skanowanego slajdu (tak jak na coolskanie) tylko za wielkość pliku 😎 Czyli przy cenie 1zł za jeden MB mamy…..!!! Mamy minimum 70 zł za jedną ramkę!!!! Tanioszka co?? Pozdrawiam.

    1. Korzystałem ze skanowania na bębnie i dostrzegam różnicę na plus. Jest jednak ona moim zdaniem mocno nieproporcjonalna w stosunku do 10 krotnego wzrostu ceny za skan 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *