Tony pokarbowanego piachu, uformowanego w wędrujące wydmy, ostre trawy smagane podmuchami wiatru, rachityczne iglaki kurczowo trzymające się nabrzeża i słońce, pod wieczór spadające prosto do morza.
Kiedy ostatni turysta znika w ciemnościach na szlaku prowadzącym do Łeby, zostajesz sam na sam z ogromną pustką, kilkoma mewami kręcącymi się bez celu po plaży i z miarowym poszumem fal. Czego więcej trzeba… ?