Zawsze gdy wracam po latach w jakieś miejsce, to mam obawę, jak ono teraz wygląda i co się w nim zmieniło? Czy pozytywne wspomnienia sprzed lat nie zostaną zepsute?
Tak też było tym razem, przed podróżą na Lofoty wraz z grupą znajomych w 2019 roku.
Na norweskie Lofoty pierwszy raz trafiłem w 2003 roku, a potem w 2004 i 2006 roku. Co się zmieniło?
Na szczęście na pierwszy rzut oka niewiele. Nie przybyło zabudowy, nowych dróg, turystyka jednak także tutaj odcisnęła swoje piętno. Wiele tradycyjnych rybackich domków (rombu), będących już od początku XII wieku stałym elementem miejscowego krajobrazu, zostało zmienionych w pensjonaty. Całe szczęście nie straciły swojego klasycznego wyglądu, zaś o zmianie ich przeznaczenia z rybackiego na hotelowy świadczą jedynie subtelne tablice informacyjne. Na palach wokół domów nadal są suszone sztokfisze.
Lofoty stały się niezwykle popularne i tak jak inne wyjątkowe miejsca na świecie są tłumnie odwiedzane przez turystów. W 2019 roku nie było jeszcze pandemii, więc popularne miejscówki fotograficzne były bardzo mocno oblegane i czasami wręcz ciężko było znaleźć miejsce, aby rozstawić statyw. Tak było choćby o wschodzie czy zachodzie słońca na moście w Hamnøy, zaś podczas fotografowania zorzy na plażach, co chwila ktoś wchodził w kadr, a na zdjęciach pozostawała smuga po światłach latarek.
Najwięcej turystów było z Chin. Przyjeżdżali busami i gromadnie wybiegali na sesje zdjęciowe. Czasami miałem poczucie, że jestem gdzieś w Azji 😉
Płomienne zorze
Głównym celem wyprawy było fotografowanie zorzy polarnej. Początek marca to jeden z lepszych okresów na wyjazd, gdyż dosyć wcześnie robi się ciemno i jest możliwość zaobserwowania tego niezwykłego zjawiska. Równocześnie coraz dłuższe dni dają okazję do fotografowania atrakcyjnych wschodów i zachodów słońca. Marzec to także miesiąc, gdy jest największa szansa na dobrą pogodę i bezchmurne niebo, które jest kluczowe dla obserwowania zorzy.
Same fotografowanie zorzy nie jest takie proste z dwóch powodów – zjawisko jest mało przewidywalne, a dodatkowo czasami trwa bardzo krótko. No i jest zimno, bardzo zimno 😉
Podstawą jest korzystanie z aplikacji, dzięki którym otrzymujemy informacje, kiedy można spodziewać się występowania zjawiska dla danej szerokości geograficznej oraz jego intensywności. W ten sposób można zaplanować nocne fotografowanie. W praktyce jednak czasami zorza się jednak nie pojawia…
Należy też zapomnieć o siedzeniu w domu i wyglądaniu przez okno. Nawet jeżeli ją dostrzeżecie, to w momencie wiązania zimowych butów może już jej nie być 😉
Jedyną opcją jest przebywanie w terenie zgodnie z prognozami, najlepiej gdzieś z daleka od cywilizacji, w miejscu gdzie nie ma blasku sztucznych świateł. Trzeba się też bacznie rozglądać dookoła, gdyż zorza może pojawić się z każdej strony i zaskoczyć swoim pięknym światłem tuż za waszymi plecami 😉
Park narodowy dla ptaków nie dla ludzi – Lofotodden National Park
Miły właściciel pensjonatu na Lofotach okazał się pracownikiem nowego parku narodowego utworzonego w 2018 roku – Lofotodden National Park. Jest to 40. park narodowy w Norwegii i jest zlokalizowany na szczytach górskich, na wyspach Moskenesøy i Flakstadøy. Nie jest przewidziany pod rozwój turystyki i nie ma w planach wytyczania tam nowych szlaków. Jego celem jest przede wszystkim ochrona gnieżdżących się tam kolonii ptaków.
Szkoda, że w Polsce jest tak silny sprzeciw przed tworzeniem nowych parków narodowych, a w istniejących są pomysły, aby zrobić z nich lunaparki. W ten sposób zatraca się ideę przyświecającą tworzeniu takich miejsc – ich celem jest ochrona dzikiej przyrody.
Zapraszam do zaktualizowanej galerii zdjęć z Norwegii. Cześć kadrów pochodzi jeszcze z czasów fotografowania na slajdach, więc, proszę, spójrzcie łagodnym okiem na ich jakość techniczną 😉